uwolnić (się od) łacha!

Ho, ho ho, sporo czasu minęło. Wiersze nieco przykurzone, wyciągam więc nowe litery z szuflad i do roboty!
Co tu dużo pisać: wstyd, mymelowy matecznik mocno zaniedbany. Co się działo w czasie, w którym frau nie pisała? Nie wypoczęły ni ręce, ni oczy. Zrosłam się z maszyną nieomal na stałe. Pracy sporo, chętnych wielu, tylko noce i dnie nierozciągliwe wybitnie. Teraz łapiemy oddech: eM, Rümcajs i Kot. Obecny weekend przeznaczamy na kompulsywne odpoczywanie. Tylko po to, by od jutra rzucić się w wir obowiązków. Aż do odwołania.
Tymczasem  my śnimy o polarowych bluzach, polarowych spodniach, polarowych gaciach, polarowym wszystkim. Samotna przez pół tygodnia (jednak będzie doktór w rodzinie), wcielam się z wprawą w postać kanadyjskiego drwala w naszej domowej piwniczce nie-na-wino (kolejny argument w około gospodarskich dyskusjach: nie dość, że inteligentna, to jeszcze silna, niech więc R. siedzi cicho, jak mysz pod miotłą, bo jeśli nie to!).
Nasze zupełnie przyziemne marzenia odzwierciedlenie swe znajdują w wyrobach eksportowych (eksportowanych poza granice prowincji, ma się rozumieć). Rządzi wełna, polar i dzianina. Sporadycznie pojawia się pikówka. Chociaż pogoda nas rozpieszcza a słupek rtęci uparcie nie chce zejść poniżej zera, zagonieni, zabiegani, zapracowani o piecu przypominamy sobie w godzinach późno popołudniowych. A ten markotnieje, wyrzucając w przestrzeń resztki ciepła z przedwczoraj, niedokarmiony zapada w półsen. I nie grzeje. Oprócz intensywnej pracy, Myml prowadza intensywne życie towarzyskie (w ramach kompulsywnego wypoczywania) jeżdżąc w tę i z powrotem po torach (a jakże) koleją. Co kilka tygodni branżowa nasiadówa z prowincjonalną krawcową numer dwa.
Powiadam Wam jakem frau: taka krawcowa to skarb! I frau cieszy się radością szczerą, z głębi serca płynącą, że wśród furkoczących spódnic, wysokich tonów sprzeciwu nieznoszących, autorytarnych deklaracji znalazła się jedna taka perełka. Po prostu krawcowa z dystansem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz