no tak

Rower odebrany z serwisu, żonkile przekwitły, koty niespokojne, pies gubi włos, wszystko pulsuje w oczekiwaniu, a tu: wiosny ni ma, przyszła zima. Kupka węgla w piwnicy niepokojąco maleje. Czyżby czekała nas jeszcze jedna runda szuflowania "czarnego złota", że tak retorycznie zapytam? Nie tylko u nas kończą się zapasy. Miasto osnuwa dym palonych śmieci, mieszkańcy nerwowo uchylają okna, otwierają lufciki, w końcu zaś zniecierpliwieni rozwierają wypaczone okiennice. Wiatr hula po dachach i wpada do kominów, więc domy wypełniają się dymem, który nie zdążył uciec do chmur. Jedyny lokalny optymista: Biały. Wielki, tłusty, kocur, niby biały, jednak przeważnie zakurzony i cały w sadzy. Zwykle spotkać go można leżącego na masce samochodu, dachu garażu lub siedzącego jak posążek na środku szarego podwórka. Bez względu na porę roku.
Sezon jednakowoż rozpocząć czas, więc wybziknęłam  już wielką pakę w świat. Paka pokaźna dość jest, wielkogabarytowa wręcz oraz wielokolorowa.
Kolor na nadchodzący sezon u Mymli: świże zielsko.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz