oho

Zamilkła Frau na długo, nieomal na dobre.
Uwaga! Marzec ogłaszamy miesiącem strat, przeszkód i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jakim cudem udało się zrealizować wszystkie zlecenia? Mymel sama nie wie przepraszając jednocześnie za przesyłki nadane z poślizgiem.
Pierwsze perturbacje dopadły chatę na kurzej stopce wraz z podrygami wiosny. Która to pora roku zawitała w Mymlowe progi pod postacią kulejącego Białego.
Biały: kocur z krwi i kości, zwierz podwórkowy, ekspansywny, żarłoczny oraz zazdrosny przykuśtykał po dłuższej absencji. Powrócił do matecznika potwornie wymizerowany, brudny niemożebnie, wychudzony, mniej ufny, słaby i kulawy.
- Kot się zepsuł - tyle Rumcajs.
- Poobserwujemy, złapiemy i do lekarza - tyle apodyktyczna Frau.
Frau und Rümcajs porwali, wywieźli, poddali działaniom litościwej ręki weterynarza i zajęli się długotrwałą rekonwalescencją. Biały swoim zwyczajem, kiedy tylko nieco wydobrzał przepadł na dwie doby po to, by powrócić w jeszcze gorszym stanie. Wspólny nasz taniec z kotem przeciągnął się do kwietnia. Po serii zastrzyków, przymusowych zatrzymań w ciepłym domu oraz antybiotyków mniej lub bardziej udatnie chowanych w pokarmie Biały kuleje nadal. Ale jakby mniej.
Dziedziczka - kocica przygarnięta tej zimy, zwierz będący spadkiem po zmarłym, sędziwym sąsiedzie (która to z premedytacją i bez ceregieli wybrała sobie frauowy dom do zamieszkania) z dnia na dzień zaczęła kuleć na przednią łapę. I kiedy już zrezygnowana Mymla po czterech dniach obserwowania udała się do weterynarza po transporter.... kot w ciągu godziny ozdrowiał i postanowił stąpać poprawnie.
Frau zaś wymęczona kocimi sprawkami, ludzkimi problemami postawiła tym razem na owcze pędy.
I nie zawiodła się.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz