Gorąco. Jest tak gorąco, że Mymel z trudem podejmuje jakiekolwiek aktywności. Gorące powietrze oblepia ze wszech stron, jeden z boków grzeje kot, kolana grzeje laptop, stopy grzeje słońce. Frau myślami wybiega w przyszłość. Tęskni do zimy (nie ma się co oszukiwać: lato, to nie pora roku stworzona dla Mymel, eM to nie twór na lato).
Z niemożności robienia czegokolwiek podejmuje frau przedziwne aktywności.
Myje okna na raty. Przekłada książki, odkurza zapomniane kąty. Wieczorem, przy oknach otwartych najszerzej jak się da, zasiada do pracy. Wtórują jej dźwięki zza okna. Śpiewająca sąsiadka, sąsiadka i sąsiad ("On jest normalny?" pyta K. "Tak, jak najbardziej, w tym roku zdał maturę" odpowiada eM).
Każde z nich do innej, swojej melodii. Dźwięki tu na górze łączą się w kakofonię, z chaosu powstaje nowa jakość.
To zadziwiające, myśli sobie Mymel, tylu mędrców skarży się na obywateli, że niemuzykalni, że tandetne gusta mają, że wstydliwi i nie śpiewają, a jak już śpiewają, to cichutko, pod nosem, dla siebie. A tu jedno podwórko i aż troje nieskrępowanych. Frau terkocze im do rytmu swoją nową - starą maszyną (nowa - nowa po raz kolejny odmówiła posłuszeństwa i się serwisuje), wolno to wszystko idzie, wolniej niż zazwyczaj.
W przerwach kawa, porządków ciąg dalszy.

"Brak wątków w folderze Kosz. Po co cokolwiek usuwać, skoro ma się tak dużo miejsca?"

Hmm, a po co się tak wymądrzać w nie swojej skrzynce mailowej, hem?

W międzyczasie pojawia się wyzwanie: limonkowy, błyszczący kombinezon. Strach chwycić nożyczki do rąk. Powoli, metodycznie dochodzi jednak frau do końca. Nie bez wpadek, nie bez poprawek, ale jednak wreszcie się udaje.






Przydałaby się peruka afro.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz